Przedstawiamy pierwszą rozmowę z nowego cyklu „Wywiad z klientką”. Poznajcie Darię Rybarczyk, psychoterapeutkę zajmującą się terapią uzależnień. Jak wygląd włosów wpływa na nasze samopoczucie, a jakiej zmiany sama nigdy nie chciałaby zrobić? Koniecznie przeczytajcie!
Skąd pomysł na pracę jako psychoterapeutka? Czy to zawód, który zawsze chciała Pani wykonywać?
Tak, zawód psychoterapeuty jest moim jedynym i wymarzonym zawodem. Nie wyobrażam sobie robić coś innego. Jestem osobą, która kocha ludzi i uwielbia żywy kontakt z nimi. Tak naprawdę już jako dziecko bawiłam się w nauczycielkę, która prowadziła dzieci, zapewniając im bezpieczeństwo i komfort. Myślę, że mam mocne korzenie, w które wyposażyli mnie moi rodzice, dzięki którym dzisiaj mogę wykonywać taką właśnie pracę.
Powiedzenie „rwać włosy z głowy” nie wzięło się znikąd. Jak nasz stan emocjonalny może wpływać na kondycję naszych włosów?
Zdecydowanie nasz stan emocjonalny ma wpływ na kondycję naszych włosów… Jeżeli żyjemy w permanentnym stresie, wtedy osłabi to nasz organizm, a zatem i ich kondycję. Może to również doprowadzić do łysienia. Wówczas nasze włosy przedwcześnie przechodzą w fazę spoczynku. Rzeczywiście, często spotykamy się z powiedzeniem „rwać włosy z głowy”. Odniosę się do tego z punku widzenia psychoterapeuty. Jest takie zaburzenie jak trichotillomania – to niekontrolowany przymus wyrywania sobie włosów z głowy przynosi, niestety, chwilową tylko ulgę. Chcąc leczyć to zaburzenie, powinniśmy udać się do psychoterapeuty, który wdroży odpowiednią metodę pracy z pacjentem. Po konsultacji z lekarzem można próbować leczyć się farmakologicznie. Duże znaczenie w prowadzeniu leczenia ma również wsparcie osób bliskich, ponieważ często osoby z trichotillomanią czują się samotne i zagubione.
Dla kogo włosy mają większe znaczenie, dla kobiet czy mężczyzn?
Myślę, że przede wszystkim dla kobiet. Kiedy czujemy się w naszej fryzurze komfortowo i wyjątkowo, przenosimy naszą pewność siebie na pozostałe obszary życia. Zatem też chcemy podobać się płci odmiennej… Wówczas jesteśmy dostrzegane – a to przecież nam się podoba… Taka postawa sprawia, że mężczyźni nas zauważają, a my chcemy być dostrzeżone. Dlatego nasze włosy, fryzura i ich wygląd ważny jest również dla mężczyzn.
To prawda, że często to, co mamy na głowie,
odzwierciedla to, co mamy w głowie?
Myślę, że nie zawsze to, co mamy na głowie, wiąże się z tym, co mamy w głowie. Zależy to od wieku osoby, jej charakteru, usposobienia, często wykonywanego zawodu. Innymi prawami rządzi się młodość, innymi wiek dojrzały… Dzisiejsze czasy pozwalają nam na szeroką rozbieżność, ulegamy też modzie. Tyle mówi się ostatnio o swobodzie, wolności wyborów. Uważam, że ważnym jest, aby każdy czuł się doskonale w tym, co „nosi” – każdy ma prawo do bycia sobą.
Pracuje Pani z osobami uzależnionymi. Czy spotkała się Pani z jakimś uzależnieniem dotyczącym włosów? Może ciągła chęć poprawy swojego wyglądu, ciała? W dobie social mediów i otaczających nas idealnych wizerunków coraz częściej nawet nastolatki wpadają w duże kompleksy.
Tak, pracuję z osobami uzależnionymi i często są to kobiety, które, zrywając z nałogiem, zaczynają zwracać uwagę na swój wygląd. Wtedy zaczynają odwiedzać fryzjerów i kosmetyczki – mają nieodpartą chęć zadbania o siebie. To dobrze rokuje i mocno je w tym wspieram. Natomiast obserwując społeczeństwo, funkcjonuje tzw. kult młodości. Wszyscy jesteśmy otoczeni wizerunkami pięknie wyglądających ludzi. Portale internetowe, telewizja udzielają porad na temat, jak być najpiękniejszą. Od takiego kultu funkcjonowania „wiecznej młodości” jest blisko do zaburzenia zwanego dysmorfofobią. Cechuje je uzależnienie od ciągłego poprawiania swojego wyglądu. W związku z tym osoby poświęcają nawet do 8 h dziennie na różnego rodzaju zabiegi upiększające. Tak duże zaabsorbowanie swoim wyglądem wpływa negatywnie na relacje z innymi ludźmi i uniemożliwia pracę zawodową. Przeprowadzono badania z udziałem osób tak uzależnionych, które wykazały, że aż 56% dysmorfofobów przejmuje się swoimi włosami. Jest to duży procent, dlatego należy we wszystkim mieć umiar.
Co najbardziej lubi Pani w swojej pracy?
Tak jak wcześniej już mówiłam, uwielbiam swoją pracę. Satysfakcjonuje mnie ona, dodaje energii i spełniam się w niej. Cudownie jest móc wzniecić w kimś chęć do życia, otworzyć „okno na świat” – to chyba jest najważniejsze.
Jaka jest Pani ulubiona fryzura?
Najlepiej czuję się w długich włosach puszczonych na ramiona. W zależności od dnia, humoru czy stylizacji włosy są proste lub lekko pokręcone.
Jak pielęgnuje Pani swoje włosy?
Mój fryzjer, Piotr, pięknie o nie dba, dlatego mogę zawsze i w każdych warunkach się nimi pochwalić. Często m.in. przeprowadzam u niego w salonie nawilżanie oraz botox włosa. To bardzo ważne, potrzebne zabiegi. Oczywiście w domu również przeprowadzam podstawową pielęgnację, zgodnie zresztą z jego zaleceniami.
Co lubi Pani w swoich włosach najbardziej?
Hmm… mam podatne włosy, dlatego tak naprawdę każdą fryzurę mogę z nich ułożyć. Podoba mi się też ich kolor, który dobrał mi Piotr Sierpiński – wszystko wygląda bardzo naturalnie, a dzięki temu mogę czuć się swobodnie.
Czy miała Pani kiedyś radykalną zmianę fryzury?
Tak, dokładnie pamiętam ten czas. To było około 15 lat temu… obcięłam moje długie włosy. W krótkich nosiłam się przez niecałe 2 lata i później znów zaczęłam je zapuszczać.
Zwykło się mówić, że radykalne zmiany fryzury u kobiet wiążą się z dużymi zmianami w życiu.
To mit czy prawda?
Odniosę się do siebie… w moim przypadku to akurat prawda. Kiedy chociaż minimalnie mam ochotę zmienić kolor włosów, to rzeczywiście niesie to za sobą zmianę… Często kobiety mają ochotę coś nowego wprowadzić w życie – chcą poczuć powiew „świeżości”. Jak najbardziej jestem za tym. Jeśli to ma sprawić, że będziemy czuły się lepiej, to dlaczego nie wprowadzać zmian?
Wyobraża sobie siebie Pani w innym kolorze włosów?
Na dzień dzisiejszy nie mam zamiaru zmieniać koloru swoich włosów, chociaż nie chcę się zarzekać – może pojawi się jakieś dodatkowe pasemko, współgrające z obecnymi. Ale tylko po konsultacji z Piotrem.
Na jaką zmianę w wyglądzie nigdy by się Pani nie zdecydowała i dlaczego?
Na pewno nigdy nie będę brunetką – to już przedyskutowaliśmy z Piotrem. Po prostu moja uroda i karnacja nie współgrają z ciemnym kolorem włosów. W pełnym zakresie powierzyłam moje włosy Piotrowi – jestem już teraz o nie spokojna. Wiem, że są w fachowych rękach. W końcu to profesjonalista!
Rozmawiała Gabriela Jelonek